Z końcem 2020 roku zakończyło się sprawowanie funkcji prezesa Widzewa Łódź przez Martynę Pajączek. Została ona odwołana z tego stanowiska, a obecnie zarząd tworzą Piotr Szor i Michał Rydz.
W rozmowie z Sebastianem Staszewskim z Interia Sport była już szefowa klubu zdradziła trochę kulis. Przyznaje, że rada nadzorcza spółki nie wskazała jej konkretnych powodów odwołania. Choć samo odwołanie do końca nie było zaskoczeniem. – O tym, że mnie odwołają, wiedziałam po spotkaniu. Ja nie zgodziłam się na podanie się do dymisji. Nie widziałam do tego powodu. Jeżeli rada chciała mnie odwołać, to miała do tego prawo, ale ja miałam plan, zadania do wykonania i nie byłam w takim momencie życia, że chciałam odchodzić – stwierdziła.
Pajączek wyjaśniła, że jest niezadowolona z wielu rzeczy, których nie udało się jej zrealizować w Widzewie: – Z obchodów 110-lecia, których nie udało nam się zorganizować z takim rozmachem, jak planowaliśmy. Wymyśliliśmy je tak, że każdy – od młodego do starego – znalazłby coś dla siebie. Przyszła jednak pandemia i zablokowała nam prawie wszystkie możliwości. Został tylko Internet, choć też nie w pełnej krasie, bo nawet nie mogliśmy podjechać do ludzi z kamerą. Planowane na nowy sezon radio klubowe otworzyliśmy więc wiosną, by być w kontakcie z kibicami. Szkoda, bo społeczność Widzewa to jego największa siła. Ale niestety nie udało się jej wykorzystać podczas obchodów. Kilku fajnych projektów nie wdrożyliśmy także przez to, że w dobie kryzysu decyzje o wydatkach trzeba podejmować ostrożnie.
Staszewski spytał też, czy Pajączek nie żałuje podjętego wyzwania. Raczej nie można było spodziewać się innej odpowiedzi, niż potwierdzającej, że to była przygoda itd. Ale… wbita została też duża szpilka w klub. – (…) Budowa klubu to jednak proces. Trzeba dalej rozbudowywać go organizacyjnie, wzmacniać szkolenie młodzieży, rozwijać infrastrukturę. Dodatkowo dochodzi problem właściciela. Bo w Widzewie on niby jest, ale właściwie go nie ma. Nie da się funkcjonować w poważnych rozgrywkach bez mocnego ośrodka decyzyjnego. Nie da się prowadzić klubu metodą burzy mózgów. Stowarzyszenie RTS zapisało piękną kartę w historii polskiej piłki nożnej, ale w pewnym momencie po prostu musi pojawić się na inwestor. Teraz jest na to znakomity moment – powiedziała.
Warto się zatrzymać nad tymi słowami, bo wydaje się, że w klubie wiele osób zdaje sobie sprawę z konieczności zmiany struktury właścicielskiej. Nie tak dawno pojawiły się też znów doniesienia o możliwych negocjacjach, ale na ten moment brakuje konkretów.
Pajączek pełniła obowiązki od 17 czerwca 2019 roku. Od momentu reaktywacji klubu w 2015 roku była 5 prezesem. Teraz pozostała w zarządzie Polskiego Związku Piłki Nożnej, jak i w komisji rewizyjnej Pierwszej Ligi Piłkarskiej.
Jestem absolutnie zwariowany na punkcie sportu, przede wszystkim piłki nożnej. Niby często mówię, że czas zmienić branżę, ale to czcze gadanie, gdyż jestem pracoholikiem, a taka praca sprawia mi mnóstwo radości.