Spokój. Tego w Widzewie Łódź potrzebują najbardziej. Może jeszcze inwestora, ale mam wrażenie, że te sprawy łączą się ze sobą. Tak czy inaczej, o spokoju często mówią przedstawiciele klubu, a potem…
A potem się dzieje.
Odchodzą ważni ludzie
Niebawem w klubie nie będzie dwóch istotnych osób. Arkadiusz Stolarek odpowiada za projekt WidzewTV i w jego ramach przygotował wiele ciekawych formatów. Od stycznia 2021 roku odpowiadał za marketing oraz komunikację łódzkiego drugoligowca. Pod koniec kwietnia okazało się, że złożył wypowiedzenie.
Teraz o swoim odejściu poinformował Tomasz Sadłecki, który w klubie pełni funkcję dyrektora ds. technologii i innowacji, ale tak naprawdę to człowiek orkiestra. Człowiek, który od strony technicznej wprowadził Widzew w XXI wiek. Nie tylko odpowiadał za cały system karnetowy, łącznie z elementem zwalniania miejsc, ale i odpowiadał za realizację meczów w klubowej telewizji, a często, szczególnie w niższych ligach, warunki były iście spartańskie, a kibice i tak mogli je oglądać w bardzo dobrej jakości.
Poniżej kilka zdań od Tomasza, które umieścił na Facebooku:
Zarazem warto polecić rozmowę z Tomaszem Sadłeckim w ramach Skybox Podcast, którego jesteśmy patronem medialnym:
Z kolei na początku maja w programie „Piłka meczowa” w TV Toya swoje odejście po sezonie 2020/21 zapowiedział Piotr Szor, który aktualnie pełni obowiązki prezesa zarządu Widzewa Łódź.
Co będzie dalej?
W Widzewie Łódź nadal szukają inwestora. Pojawiło się zainteresowanie ze strony Tomasza Stamirowskiego.
12 maja klub opublikował oświadczenie po walnym zebraniu członków Stowarzyszenia RTS w tej sprawie: „Członkowie Stowarzyszenia zostali zapoznani z sytuacją finansową przez przedstawiciela Rady Nadzorczej. Nastąpiło też podsumowanie rozmów z podmiotami deklarującymi dotychczas chęć zainwestowania w Widzew swoich środków. W związku z powyższym członkowie Stowarzyszenia zostali poinformowani, że na ten moment nie ma żadnych ofert inwestycyjnych. Po tej informacji jeden z członków SRTS – pan Tomasz Stamirowski – złożył deklarację, że zamierza złożyć prywatną ofertę inwestycyjną, którą przedstawi Stowarzyszeniu na kolejnych obradach WZC w dniu 18 maja 2021 roku.”
Stamirowski to partner zarządzający Avallon, funduszu inwestującego z menedżerami. Kilka dni temu w rozmowie z serwisem Widzew24.pl, tak skomentował swoją potencjalną inwestycję: – Historycznie zastanawiałem się nad zainwestowaniem kiedy rozpoczynały się rozmowy z Murapolem i momentami żałuję, że tego wtedy nie zrobiłem. Nie mam niestety zasobów podobnych, jak ma właściciel Rakowa Częstochowa, czy też właściciele Termaliki Nieciecza, nie mówiąc już o panu Januszu Filipiaku z Comarchu. Byłbym pewnie jednak w stanie zapewnić finansowanie na poziomie 2-3 milionów rocznie przez kolejne pięć lat, co pozwoliłoby dotrzeć na poziom Ekstraklasy i zbudować solidny organizacyjnie klub. Inwestycję traktowałbym długoterminowo i starałbym się pozyskać kolejnego partnera, który zainwestowałby większe środki, pozwalające walczyć o mistrzostwo – a bardzo chciałbym doczekać takiej chwili. Jak każdy, zastanawiam się, co będzie z Widzewem dalej, ale zakup akcji to nie jest prosta sprawa. Jest to bardzo złożone. Na pewno czynnikiem motywującym nie byłaby chęć zarobku, tylko byłoby to podyktowane stroną emocjonalną. Jestem przecież kibicem i na pewno klubu nie zostawię.
Być może przyszłość klubu wyjaśni się jeszcze w maju, choć… należy mieć do tego dystans.
W klubie uspokajają
Piotr Pietrasik, prezes Stowarzyszenia RTS Widzew Łódź w audycji „Witamy w klubie” uspokaja, przynajmniej jeśli chodzi o sytuację finansową pierwszoligowca. – Sytuacja spółki nie jest lepsza niż jakiś czas temu, ale nie można mówić, że tracimy płynność czy byt Widzewa jest zagrożony. Absolutnie tak nie jest. Dementuję wszystkie pojawiające się informacje – Widzew zachowa płynność i nie ma zagrożenia, że stanie się coś złego – skomentował na antenie Widzew.FM.
Zaznaczył przy tym, że inwestor jest klubowi potrzebny. – Przeprowadziliśmy około ośmiu rozmów, z czego trzy podmioty zdecydowały się wystąpić z oficjalnymi ofertami. Jedna oferta została uznana za zbyt niską i została odrzucona, druga oferta – polska – była nie do końca skonkretyzowana i poprosiliśmy o jej uzupełnienie, co jednak nie nastąpiło. Najbardziej konkretna oferta, o której rozpisywały się media ogólnopolskie, była oferta hiszpańska. Wystosowaliśmy nawet specjalne zaproszenie dla oferenta do przyjazdu do Łodzi, jednak pozostało ono bez odzewu, mimo deklaracji, że taki odzew będzie – dodał.
– Na nowy sezon są dwie drogi – albo działamy dalej jako Stowarzyszenie, w tej samej strukturze albo pozyskujemy inwestora, co de facto pozwoli nam grać o wyższe cele. Chcemy pozyskać inwestora, by mieć lepszą sytuację finansową na przyszłość. Bez inwestora budżet będzie nieco niższy niż ostatnio, ale stabilności finansowej Widzewa nic nie grozi – zakończył.
Innymi słowy. Z Widzewem Łódź trudno o nudę. Choć podejrzewam, że kibice również chcieliby trochę spokoju i stabilności…
Jestem absolutnie zwariowany na punkcie sportu, przede wszystkim piłki nożnej. Niby często mówię, że czas zmienić branżę, ale to czcze gadanie, gdyż jestem pracoholikiem, a taka praca sprawia mi mnóstwo radości.