W 2020 roku świat się zmienił. Pytanie jak bardzo. Porozmawiałem z pośrednikami transakcyjnymi (agentami) działającymi tak na rynku polskim, europejskim, czy wręcz globalnym, o aktualnej sytuacji transferowej Każdy z nich ma inne doświadczenia. Wszakże jedni pracują tylko lokalnie, w niższych ligach, inni operują na najwyższym szczeblu w Polsce, a jeszcze inni w mniej renomowanych ligach europejskich, aż w końcu jest i taki, co klientów ma w najlepszych klubach świata.
Jak duży wpływ na rynek transferowy ma koronawirus?
Można powiedzieć, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. – Brak kibiców na trybunach, zmniejszenie wpływów od sponsorów – to były argumenty klubów w rozmowach kontraktowych. Z drugiej strony dotacje państwowe, tarcze antykryzysowe oraz rezygnacja przez piłkarzy z dużej części zarobków minimalizowały te straty. Nie odczułem większego wpływu koronowirusa na rynek transferowy – twierdzi Artur Zubel z AgentForPlayers.com, który prowadzi interesy m.in. Rafała Figiela z Podbeskidzia i utalentowanego Aleksa Ławniczaka z Warty Poznań.
Trochę innego zdania jest Bartłomiej Zaręba z Everest FMA współpracującej głównie z młodymi piłkarzami z niższych lig: – Na pewno od zimowego okna transferowego wiele się zmieniło. Po pierwsze rozgrywki były zawieszone, co miało bardzo duży wpływ na cały rynek. Zawodnicy nie mogli grać i trenować z zespołem, a przecież tylko w ten sposób mogą w pełni efektywnie się promować i poprawiać swoje umiejętności. Kluby w jakimś stopniu potraciły wpływy od sponsorów, co z urzędu odbiło się na zawodnikach, bo wielu musiało podpisać aneksy zmniejszające uposażenie. Do tego zarząd PZPN i jego kontrowersyjna uchwała pomocowa…
– Po drugie piłkarze zostali postawieni przed koniecznością samodzielnych, indywidualnych treningów w utrudnionych warunkach, co miłe i łatwe dla nich nie było. No i po trzecie – znakomita większość profesjonalnych piłkarzy zmuszona była rozgrywać mecze w ekspresowym tempie, co często odbijało się raz na formie, dwa na zdrowiu. Dodajmy, że przez to mieli także skrócone urlopy, a przecież każdemu przysługuje pełny urlop – kontynuuje Zaręba.
Z kolei Michał Milewski z Titan One Sports, która w swoich szeregach ma m.in. Jean Carlosa z Wisły Kraków i Karstena Ayonga z Dukli Praga twierdzi, że pandemia to swoisty papierek lakmusowy dla klubów. – Koronawirus spowodował duże zamieszanie na rynku transferowym. Na początku pandemii wydawało się, że całkowicie zmieni świat piłki nożnej, jednak po pewnym czasie, niektóre aspekty zaczęły wracać do normy.
Niektóre, ponieważ Covid-19 dla klubów stał się znakiem ostrzegawczym, żółtą kartką dla lekkiego wydawania pieniędzy Podczas negocjacji kontraktowych jest głównym argumentem, aby nie płacić nie tylko dużych kwot transferowych, ale również kontraktów indywidualnych. Kluby działają ostrożniej i bardziej zabezpieczają swoje interesy, z drugiej zaś strony piłkarze coraz częściej szukają stabilizacji i gwarancji, że klub, do którego przechodzą ma i będzie miał płynność finansową, nawet w przypadku kolejnego kryzysu.
Poza Polską agenci również są raczej sceptyczni. Marc Bautista z Marel Management, który głównie kooperuje z piłkarzami z Kolumbii przyznał: – Koronawirus to duży problem przede wszystkim dla klubów w Europie, mają one przez to problemy finansowe. I one będą widoczne, póki fani normalnie nie pójdą na stadiony.
Ten temat znacząco rozwija David Lee ze Stellar Group, czyli agencji uznawanej za absolutną światową czołówkę: – Myślę, że koronawirus wpłynął na każdy klub, poza czołową 4-6 w Premier League. Nie sądzę, by wielu wydało duże pieniądze. Kluby szukają raczej wypożyczeń lub zamian. W Europie dość powszechne stały się wypożyczenia z opcją wykupu. Poza czołowymi ligami nastąpił też duży spadek płac, co też jest problemem.
Rynek transferowy to obecnie rynek piłkarza (pracownika), klubu (pracodawcy), czy może agenta (pośrednika)?
Czy zatem koronawirus doprowadził do znaczącej zmiany sił? Czy piłkarz już nie ma możliwości stawiania wielkich wymagań? Lee, który karierę piłkarska zaczynał w Tottenhamie Hotspur, by później grać w niższych ligach i w końcu zostać agentem w firmie, która zajmuje się m.in. Garethem Balem uważa, że pracodawcy mają najwięcej atutów. – Sądzę, że w tej chwili jest to rynek dla klubów, które oferują kontrakty. Oczywiście, jeżeli masz najlepszych piłkarzy, wówczas to nadal zawodnik i agent ma władzę. Mimo to wielu piłkarzy bierze przedłużenia umów i pozostaje w swoich klubach na kolejny rok, aż do powrotu pewnego rodzaju normalności.
Złudzeń nie ma też Michał Milewski. – To kluby piłkarskie kreują rynek transferowy w kraju i na świecie. Kluby są pracodawcą, a piłkarze potencjalnymi pracownikami. Tu jednak należy rozgraniczyć rynek, na którym jedną ze stron są kluby, a drugą rozpoznawalni piłkarze, z dobrymi statystykami i ugruntowaną pozycją. Tacy zawodnicy nie muszą się martwić o angaż. Moim zdaniem obecna sytuacja związana z koronawirusem jest zagrożeniem przede wszystkim dla piłkarzy rozpoczynających grę w seniorskiej piłce oraz zawodników grających w niższych ligach. Jeśli chodzi o pośredników transakcyjnych, formalnie ich praca niewiele się zmieniła, jednak pod wieloma aspektami jest trudniej ze względu na mniejszą aktywność klubów w Polsce. Dodatkowo musimy bardziej niż kiedykolwiek myśleć o tym jak zabezpieczyć przyszłość piłkarzy i ich interesy na wypadek powtórnego lockdownu czy zawieszenia rozgrywek.
W zbliżonym tonie wypowiada się Artur Zubel. – Zdecydowanie pracodawcy. Kluby są w uprzywilejowanej pozycji. Dyrektorzy sportowi lub trenerzy mają luksus przy wyborze zawodników oraz negocjacjach. Na jedno miejsce w zespole przypada kilku lub kilkunastu piłkarzy. Dyskusyjnym jest czy osoby odpowiedzialne za transfery potrafią odpowiednio wytypować najlepszego kandydata…
Szerzej temat podejmuje Zaręba, który prowadzi też profil „Okiem Agenta”. – Na pewno nie agenta (śmiech). Osoby z mojej branży traktowani są jak najgorsze zło przez dużą część środowiska. (…) Rywalizacja na rynku pomiędzy piłkarzem a klubem przypomina trochę zawody z przeciągania liny – każdy stara się ugrać dla siebie jak najwięcej, co w kapitalizmie jest zrozumiałe. Dlatego inteligentny piłkarz otacza się ludźmi, którzy mają wiedzę i doświadczenie i mogą mu pomóc w ugraniu jak najwięcej dla siebie. A wracając do clou sprawy – uważam, że mamy sytuację pół na pół. Zależy od pozycji startowej w negocjacjach w danym, konkretnym przypadku. Każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie.
Jak będzie się zmieniał w najbliższym czasie rynek transferowy? Jakie są perspektywy?
I na koniec pytanie, które niejako jest podsumowaniem wcześniejszych. Artur Zubel twierdzi, że jeżeli chodzi o rynek transferowy w Polsce to… – Nikt tego nie wie jak się będzie zmieniał. Nie ma żadnego klucza ani logiki w jaki sposób polskie kluby będą transferować nowych zawodników w kolejnych okienkach. W jednym sezonie ściągają Słowaków, w drugim Hiszpanów, a jeszcze w innym Portugalczyków. Proponujesz utalentowanych, młodych Polaków, kluby poszukują doświadczonych. Proponujesz doświadczonych, skupiają się właśnie na młodzieżowcach, proponujesz dobrego obcokrajowca, akurat wtedy chcą tylko Polaka. Piłkarska ruletka, takie chybił trafił. Niestety.
Temat „polski” rozwija także Zaręba. – Na pewno dramatyczna sytuacja polskich klubów na arenie międzynarodowej utrudnia nam pracę. Ale to nie bierze się znikąd (…) Ile klubów potrafi efektywnie wprowadzać młodych zawodników do drużyny, zamiast wydawać krocie na słabych piłkarzy z innych krajów? Jeśli do Polski przychodzi dobry piłkarz, a sam także pośredniczę w takich transakcjach, to jest to wartość dodana i młody Polak może się od niego dużo nauczyć. Pytanie tylko ilu tych dobrych graczy zza granicy mamy w lidze? Żeby nie krytykować stale PZPN powiem coś pozytywnego – brawo za przepis z młodzieżowcem. Poszedłbym dalej. Minimum 6 młodzieżowców w kadrze 25 osobowej, minimum 4 w kadrze meczowej i minimum 2 na boisku w Ekstraklasie. Poziom niżej to dodatkowo 1. Jeśli ktoś powie, że przez to ucierpi poziom ligi i drużyny nie będą grać w rozgrywkach pucharowych, to pozostanie mi tylko się uśmiechnąć. Na szczęście coraz więcej klubów ekstraklasowych ściąga polskich zawodników, bo niestety rynek wewnętrzny był ostatnimi czasy mocno betonowy.
– My jako agenci, mamy trudne zadanie przekonywać prezesa klubu słabszej ligi, że mimo obowiązującego kontraktu warto sprzedać naszego klienta wyżej i to nie za kilkaset tysięcy czy nawet kilka milionów, bo tyle nikt nie zapłaci, tylko za realną jego wartość zapewniając sobie przyszłe dochody. Obecne okno pokazuje, że coś się zmieniło na plus i kluby niższych lig zaczynają sprzedawać zawodników do silniejszych klubów, więc może to będzie już stały trend – tłumaczy założyciel Everest FMA.
Znaki zapytania, choć inne, widzi Milewski: – Patrząc na rynek transferowy w Europie Zachodniej to wszystko wydaje się być ustabilizowane. Bogate kluby nadal chcą przeprowadzać duże transfery. Jednak każdy zadaje sobie pytanie, co jeżeli powróci lockdown i rozgrywki zostaną zawieszone? Kiedy kibice będą mogli wrócić na stadiony i jeździć za swoimi drużynami po kraju i Europie? Jest wiele pytań bez odpowiedzi.
Marko Mihaljević z MM-management11, czyli agent m.in. Valentina Antova, kapitana CSKA Sofia jest trochę bardziej optymistyczny: – Rynek wkrótce się ustabilizuje. Jednak budżety i limity wynagrodzeń z pewnością będą miały na niego wpływ.
Z kolei Abdelhameed Ali Elmahmody z Xzire, sporej afrykańskiej agencji, twierdzi, że kluczem na przyszłość jest coś innego. – Myślę, że skauting będzie kontrolował rynek. Młodzi zwodnicy za niewielkie pieniądze i inwestycja w nich to będzie przyszłość.
Lee uzupełnia te myśli: – Sądzę, że opłaty transferowe nieznacznie spadły i wiele klubów szuka teraz piłkarzy bez kontraktów. Duże kluby będą nadal płacić duże pieniądze, ale i tu będą one o 10-20 procent mniejsze niż oczekiwano przed pandemią. Ale w ciągu roku, może dwóch lat sytuacja powinna wrócić do normy.
Jestem absolutnie zwariowany na punkcie sportu, przede wszystkim piłki nożnej. Niby często mówię, że czas zmienić branżę, ale to czcze gadanie, gdyż jestem pracoholikiem, a taka praca sprawia mi mnóstwo radości.