Martyna Pajączek, gdy trafiła na gorący stołek prezesa Widzewa Łódź zapowiadała wiele. Plany sięgały minimum dwóch lat, bo na tyle podpisano umowę. Ale wszystko wskazuje na to, że kontrakt zostanie skrócony.
Jak informuje Bartłomiej Derdzikowski z „Gazety Wyborczej”, przygoda dobiegnie końca z ostatnim dnie grudnia 2020 roku. Szefowa klubu miała już parafować aneks do umowy z pierwszoligowcem. To by oznaczało, że właściciel, czyli Stowarzyszenie RTS, doszło też do porozumienia z Pajączek w kwestiach finansowych.
Obserwując klub głosy o rozstaniu z byłą szefową Miedzi Legnica można było usłyszeć już od pewnego czasu. Była ona krytykowana m.in. za sposób zarządzania pionem sportowym Widzewa, jak i za słabe działania w obszarze marketingu. Tu należałoby wspomnieć o przeciętnym sklepie klubu. Pojawiają się też zarzut o rozrzutność. Na przykład nie udało się jeszcze rozwiązać umowy z Marcinem Kaczmarkiem, czyli trenerem prowadzącym Widzew w sezonie 2019/20.
Co dalej?
Nie ma nazwiska nowego prezesa, choć „Wyborcza” sugeruje, że jednym z kandydatów może być Tadeusz Arłukowicz, członek Stowarzyszenia RTS, prawnik, były senator i były wiceprezydent miasta Białystok. Zresztą on już wcześniej był przymierzany na to stanowisko.
W zarządzie spółki na ten moment pozostaje wiceprezes Piotr Szor, a niebawem powinien dołączyć również wiceprezes w osobie dyrektora ds. marketingu i sprzedaży. Poszukiwania tej osoby trwają, było też ogłoszenie, którego termin upłynął 15 listopada.
Nie można wykluczyć, że chwilowym rozwiązaniem będzie doszlusowanie do zarządu kogoś z rady nadzorczej.
Warto tu dodać, że od momentu reaktywacji Widzewa w 2015 roku Pajączek jest już 5 prezesem. Najpierw funkcję sprawował Marcin Ferdzyn, później Przemysław Klementowski (najdłużej), Remigiusz Brzeziński (prezes tymczasowy) i Jakub Kaczorowski.
Jestem absolutnie zwariowany na punkcie sportu, przede wszystkim piłki nożnej. Niby często mówię, że czas zmienić branżę, ale to czcze gadanie, gdyż jestem pracoholikiem, a taka praca sprawia mi mnóstwo radości.