Kilka zdań od Zlatana Ibrahimovicia wystarczyło, by świat zwariował. Szwed przeżywający kolejną młodość w AC Milanie wbił szpilkę w producentów gry FIFA, EA Sports. Dlaczego?
Bo David Beckham
Nie chce mi się wierzyć, że ten wybuch, o którym za chwilę wspomnę, był „bo tak”. Niby to Ibrahimović, ale jednak jego działania muszą mieć drugie dno.
W tym przypadku tym podtekstem może być David Beckham. Były piłkarz, który nadal czerpie duże pieniądze z umów wizerunkowych związał się kilka dni temu z Electronic Arts i został ambasadorem serii gier FIFA, począwszy od najnowszej edycji. W mediach pada kwota 40 mln funtów za trzy lata umowy. Niektórzy złośliwie twierdzą, że to najłatwiej zarobione pieniądze przez Anglika.
Trzeba pamiętać, że tak Beckham, jak i Ibrahimović mają kilka wspólnych klubów w swoim CV, np. Los Angeles Galaxy. Wspomnienia są o nich zgoła odmienne. Nie można się dziwić, skoro Szwed potrafił do kolegi powiedzieć po przegranym meczu: „Jeśli przyjechaliście tutaj na plażę, albo po to żeby pospacerować po Hollywood, to powiedzcie mi to. Mam 300 milionów na koncie i wyspę, więc nie muszę tu być. Jeśli ktoś się odezwie, to go zabiję”. Nie budzi to sympatii.
Możliwe, że wściekłość Szweda bierze się właśnie stąd.
„Kto udzielił FIFA EA Sports pozwolenia na używanie mojego nazwiska i twarzy? FIFPro? Nie jestem świadomy bycia członkiem FIFPro i zostałem tam umieszczony bez mojej wiedzy przez jakieś dziwne manewry. I na pewno nigdy nie pozwoliłem FIFA czy FIFPro, aby zarabiali pieniądze, używając mojego wizerunku. Ktoś zarabia na moim imieniu i wizerunku bez żadnej umowy przez tyle lat. Czas to zbadać” – napisał.
Ale jak to nie wie?
EA Sports nabywa licencje między innymi od lig, samych klubów, jak i FIFPro. Ci ostatni, choć Bezprawnik.pl przyrównał ich do ZAiKS, nie nabywają od tak praw do wizerunku swoich członków. Uproszczeniem jest stwierdzenie, że FIFPro zrzesza piłkarzy.
Przede wszystkim organizacja pracuje na rzecz ponad 65 000 piłkarzy i piłkarek, którzy są zrzeszeni w swoich krajowych związkach. I to te związki są członkami FIFPro. Związek przekazuje prawa swoich członków do „organizacji-matki”. I można założyć, że tak robi AIC.
AIC, czyli Associazione Italiana Calciatori (Włoski Związek Piłkarzy), to organizacja dużo bardziej rozwinięta i zaangażowana niż choćby Polski Związek Piłkarzy, który utracił status członka i obecnie jest kandydatem na członka FIFPro. To absolutny top, a szef AIC, Damiano Tommasi zasiada w zarządzie FIFPro.
AIC od lat skutecznie walczy o prawa swoich członków. To tam jest choćby bardzo mocno rozbudowany układ zbiorowy pracy. Coś, o czym piłkarze w Polsce mogą tylko pomarzyć. Jestem wręcz pewny, że Ibrahimović należy do AIC.
Jeżeli jednak nie, to…
Może się zdarzyć, choć absolutnie wydaje mi się to mało realne, że Ibrahimović nie jest członkiem AIC, ani żadnego innego związku piłkarzy.
I tu pojawia się kolejne „ale”. Wszakże AC Milan, jak i lokalny rywal Inter, kilka tygodni temu zawarł wyłączną, wieloletnią współpracę z EA Sports, począwszy od gry FIFA 21. Co to oznacza? O tym kawałek dalej.
Takich przypadków było dużo
Oczywiście, takie spory się zdarzają i trwają. Na przykład w starych Football Managerach nie było Olivera Kahna, a w jego postać wcielał się Jens Mustermann.
Luiz Nazario de Lima Ronaldo w grze FIFA 99 nie pozwolił na wykorzystanie swojego wizerunku i w ataku reprezentacji Brazylii pomykał niejaki Silva.
Jak to jest z tymi licencjami?
Dlaczego wspomniałem o umowie EA Sports z AC Milanem? Otóż klub przekazuje w ten sposób prawa do wizerunku stadionu, herbu itp., często też piłkarzy występujących w swoich barwach. Nie uwierzę, że w kontrakcie między Ibrahimoviciem i klubem nie ma wpisanych zasad korzystania przez klub z wizerunku zawodnika. Szczególnie w przypadku tak wielkiego nazwiska, który ma podpisane indywidualne kontrakty wizerunkowe z innymi podmiotami.
Takie rzeczy regulują „Minimalne wymagania dla standardowych kontraktów zawodników w sektorze zawodowej piłki nożnej”. Każda federacja europejska implementowała je na mocy podpisanego 19 kwietnia 2012 roku w Brukseli porozumienia pomiędzy UEFA, EPFL (późniejsza nazwa European Leagues), ECA oraz FIFPro Dywizja Europy.
Trochę inaczej ma się sprawa z byłymi zawodnikami. Niektórzy odsprzedają prawa do swojego wizerunku agencjom, inni sami nim dysponują. Często też nie można dojść kto jest właścicielem… Tak było niegdyś w przypadku Romario i EA Sports. Wówczas karta z wizerunkiem Brazylijczyka nagle zniknęła z gry. Z kolei Diego Maradona wojował z Konami, wydawcą Pro Evolution Soccer, by koniec końców zostać ambasadorem marki…
Tu trzeba wrócić do Beckhama. Najpewniej on lub powiązana z nim spółka zarządza jego „twarzą”. Nie jest związany z żadnym klubem i ligą, może nim dysponować swobodniej. Ibrahimović może się wściekać, ale batalia będzie długa i ciężka do wygrania. A za rok czy dwa lata Szwed sam zostanie ambasadorem marki. I dobrze na tym zarobi. Jako emeryt.
Jestem absolutnie zwariowany na punkcie sportu, przede wszystkim piłki nożnej. Niby często mówię, że czas zmienić branżę, ale to czcze gadanie, gdyż jestem pracoholikiem, a taka praca sprawia mi mnóstwo radości.