Pół roku temu UEFA zatwierdziła nowy format europejskich pucharów klubowych. Od sezonu 2024/25 w Lidze Mistrzów UEFA zagra 36 klubów, a ważną zmianą będzie przejście z tradycyjnej fazy grupowej na model ligowy. Ta zmiana doprowadzi do tego, że każda drużyna zagra minimum 10 meczów z różnymi rywalami.
Jednak, European Leagues, jest zaniepokojna dopuszczeniem klubów do rozgrywek w oparciu o wyniki z historii, a nie akutalne sukcesy ligowe. Ma to wyglądać tak, że do Ligi Mistrzów dopuszcozne będą dwie najlepsze ekipy z pięcioletniego klubowego rankingu UEFA, które nie zakwalifikowały się bezpośrednio do rozgrywem, ale zakwalifikowały się do europejskich pucharów w danym sezonie.
Jacco Swart, dyrektor zarządzający European Leagues, mówi, że będzie druga faza negocjacji z UEFA. – Sądzimy, że nastąpią zmiany. Było jasne, że nie jesteśmy zadowoleni ze wszystkich tematów, które zostały ustalone.
Prezes organizacji, Claus Thomsen, dodał: – Musimy bardzo konkretnie zająć się tym, żeby współczynniki historyczne nie miały nic wspólnego z dostępem. Rozgrywki muszą być napędzane wartościami sportowymi.
– Musimy zadbać o to, aby piłka nożna opierała się na krajowych rozgrywkach, zasługach sportowych i tym, że mamy ekscytującą konkurencyjność we wszystkich naszych krajowych rozgrywkach. To napędza nas jako kulturę w Europie, a nie tylko komercyjne przedsiębiorstwo.
Innymi słowy, chodzi o jak największą możliwość zarabiania na boisku. – Współczynnik historyczny jako narzędzie kwalifikacji lub podziału przychodów w przyszłych rozgrywkach klubowych UEFA musi zostać całkowicie odrzucony.
Jestem absolutnie zwariowany na punkcie sportu, przede wszystkim piłki nożnej. Niby często mówię, że czas zmienić branżę, ale to czcze gadanie, gdyż jestem pracoholikiem, a taka praca sprawia mi mnóstwo radości.