Od dawna trwała sądowa batalia między Lionelem Messim a marką odzieżową Massi należącą do hiszpańskiej firmy J.M.-E.V.
Cała sprawa rozpoczęła się w sierpniu 2011 roku, gdy Argentyńczyk wystąpił do Urzędu Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej (EUIPO) o zarejestrowanie swojej marki Messi. Zaznaczył przy tym, dołączając logo, że brand będzie wykorzystywany do sygnowania odzieży, obuwia itp.
Kilka miesięcy rejestracji sprzeciwu się Jaime Masferrer Coma. To do niego wówczas należała marka Massi produkująca m.in. odzież ochronną. Twierdził, że podobieństwa w nazwach mogą wprowadzić w błąd potencjalnych nabywców Massi. W 2012 roku J.M.-E.V. przejęło ten brand.
Sprawa się ciągnęła, a w 2013 roku EUIPO uznało wręcz, że faktycznie Massi może się mylić z Messi, a to ta pierwsza nazwa została zarejestrowana jako pierwsza. Dopiero przed dwoma laty Sąd Unii Europejskiej stwierdził, iż renoma piłkarza jest na tyle duża, że ciężko mówić o jakimkolwiek wprowadzaniu w błąd.
Ostatnie zdanie należało do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który orzekł, iż gwiazda FC Barcelony może swobodnie korzystać ze swojej marki Messi.
„Trybunał wskazał, że podobnie jak w przypadku renomy wcześniejszego znaku towarowego, ewentualny fakt, że osoba, która występuje o zarejestrowanie swojego nazwiska jako znaku towarowego, jest powszechnie znana, stanowi jeden z istotnych czynników oceny prawdopodobieństwa wprowadzenia w błąd, ponieważ taka okoliczność może mieć znaczenie dla postrzegania znaku przez właściwy krąg odbiorców. Sąd nie popełnił zatem błędu stwierdzając, że fakt, iż L. Messi Cuccittini jest powszechnie znany, stanowi istotny czynnik na potrzeby ustalenia konceptualnej różnicy między określeniami „messi” i „massi” – opisano w komunikacie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Jestem absolutnie zwariowany na punkcie sportu, przede wszystkim piłki nożnej. Niby często mówię, że czas zmienić branżę, ale to czcze gadanie, gdyż jestem pracoholikiem, a taka praca sprawia mi mnóstwo radości.